czwartek, 10 maja 2012

Trafić pod dobry adres...

Nareszcie jestem! :D Bardzo, bardzo przepraszam za nieobecność, ale jakoś nie potrafiłam się odnaleźć po tylu wolnych dniach i ten tydzień jest wypełniony bieganiną i brakiem zorganizowania. Jednak dzisiaj mniej więcej wszystko sobie ułożyłam i już do Was wracam ;).


"Dobry adres" - Carrie Karasyov & Jill Kargman
 
Oryginalny tytuł : The Right Address
Data wydania w Polsce : 2005r.
Wydawnictwo : Wydawnictwo Literackie
Ilość stron : 441
Moja ocena : 4/6

 

 Wielu z nas marzy o ogromnym apartamencie lub willi z basenem, własnym kamerdynerze i karcie debetowej tak pełnej, że do końca życia nie trzeba martwić się o wydatki. Jednak czy możliwa jest pełna idylla? Kiedy niespodziewanie wkroczy się do grona bogaczy można się przeliczyć. W nowym towarzystwie nie zawsze łatwo o akceptację. Trzeba o nią zawalczyć.
Melanie Korn po poślubieniu bogatego Arthura pełna entuzjazmu otwiera drzwi do świata innych miliarderek. Jednak życie błyskawicznie ją otrzeźwia. Nowe koleżanki niezbyt cenią sobie jej towarzystwo i żadna z nich nie ma zamiaru oprowadzić jej po tym świecie. Od tej pory Melanie znajduje się w świecie obłudy. Kobiety mieszkające w nim słyną tylko i wyłącznie ze swojego bogactwa. Uważają się za czyniące dobro, choć tak na prawdę nie mają pojęcia na co tak hojnie przekazują swój majątek. Filantropia jest dla nich konkursem. A pod ich serdecznym uśmiechem kryje się nienawiść.
Do Melanie nie od razu dociera drugie oblicze nowojorskiej elity. Pragnie za wszelką cenę dostać się do tej krainy. Nie rozumie aluzji płynących z zewnątrz, jest zaślepiona przez swój cel. Ale Melanie to nie kolejna zagubiona dziewczyna w Nowym Jorku, która kroczy przez jego ulice z dziecięcą naiwnością i wiarą, że ktoś poprowadzi ją za rękę. Jest to bohaterka, która budzi wiele emocji. Z początku czytelnik może nawet jej nie polubić ze względu na jej popisywanie się przed towarzystwem i przekonanie, że sympatię innych może sobie wykupić mimo braku klasy, która dla multimilionerek jest niezwykle ważna. Jednak później rodzi się w nas sympatia do bohaterki i zaczynamy jej współczuć, dopingować i obawiać o dalsze losy.
Melanie to nie jedyna bardzo dobrze wykreowana postać. Właściwie wszystkie osoby pojawiające się w historii budzą różne odczucia. Niemal nad każdym z nich możemy rozmyślać i utworzyć ciekawą dyskusję na ich temat. W książce pojawia się wiele wątków, więc tak naprawdę historia z punktu widzenia Melanie to tylko jeden z nich.
Lubię od czasu do czasu sięgnąć po lekką książkę na temat życia nowojorskiej śmietanki towarzyskiej. Czasami jednak są one tak lekkie i niezobowiązujące, że nie pozostają na długo w pamięci. Na szczęście „Dobry adres” do nich nie należy. Jest naprawdę wciągającą książką i byłam bardzo ciekawa jak potoczy się życie każdego z bohaterów. Zdarzały się momenty kiedy czytałam ją ze wstrzymanym oddechem lub miałam ochotę krzyczeć i powstrzymywać bohatera od złej decyzji. Co więcej były takie chwile kiedy chętnie cofałam się do jakiegoś fragmentu i czytałam go ponownie. Sama nie wiem dlaczego tak przeżywałam tę historię i nie mogę ręczyć, że dla kogoś innego nie będzie zwykłym czytadłem na leniwe popołudnie, lecz mi zapadnie ona w pamięć.
„Dobry adres” to druga książka Jill Kargman i Carrie Karasyov, którą przeczytałam i jestem pewna, że sięgnę po więcej. Wiem, że wielu z was mówi „Nie mam czasu na takie lektury, więc wolę przeczytać coś bardziej ambitnego/coś na co mam ochotę od dawna”, ale uważam, że nie warto zrażać się tylko ze względu na kategorię. Niemal każda książka wzbogaca nas w pewien sposób i jej lektura nie jest czasem straconym.

8 komentarzy:

  1. Lubię czasem sięgnąć po luźne lektury, więc chętnie się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie ostatnio ciągnie do książek z większym dnem, lekkie powieści zostawię sobie na później :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że znów jesteś:-)
    Co do książki, ja chętnie poczytam coś relaksującego, więc już zapisuje sobie powyższy tytuł do mojej czytelniczej listy życzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam, że czytanie od czasu do czasu mniej ambitnych książek jest jak najbardziej wskazane;) Trochę relaksu zawsze się przyda;) Powieść opisana przez Ciebie wydaje się ciekawa, nie czytałam jeszcze nic o podobnej tematyce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś oTAGowana! Zapraszam serdecznie do zabawy ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Po książkę raczej nie sięgnę, ale przyznaję że miło że jesteś z nami :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak. Wolę ambitniejsze lektury, ale od czasu do czasu też sięgam po lżejsze. :) Lubię obyczajówki, więc myślę, że tę książkę kiedyś przeczytam. Tematycznie wydaje się ciekawa, dobrze oceniasz, więc czemu nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. „Nie mam czasu na takie lektury, więc wolę przeczytać coś bardziej ambitnego/coś na co mam ochotę od dawna” - niestety tak muszę się podpisać. Przynajmniej na ten dzień. Bo inne książki czekają, a na rozluźnienie mam Chmielewską, która niezawodnie poprawia mi humor. Jednak nie mówię całkowicie nie, jeśli kiedyś będę miała trochę czasu, a ta książka wpadnie mi w ręce, to czemu nie?

    OdpowiedzUsuń