piątek, 24 lutego 2012

Morderca w świecie prawa

Ostatnio w blogosferze ucichło. Na ostatni wpis nie było żadnego odzewu, a na Waszych blogach też widzę jakiś zastój czytelniczy. A może to tylko moja niecierpliwość? Mam nadzieję, że tak jest i już wkrótce pojawią się świeżutkie recenzje ;).

"Czuły punkt" - Lisa Scottoline

Autor : Lisa Scottoline
Oryginalny tytuł : "Legal Tender"

Data wydania w Polsce : 2008r.
Ilość stron : 338
Moja ocena : 3,5/6


Kiedy sięgam po lekturę, na której znane czasopismo lub persona reklamuje książkę jako wybitnie zabawną, nastawiam się na to, że tak nie jest. Z reguły takie komentarze są zdecydowanie przesadzone i po przeczytaniu danej książki zastanawiamy się gdzie, u licha, były te zabawne teksty, które miały rozbawić nas do łez. A jednak takie książki kuszą. Za każdym razem myślimy, że może wreszcie będzie to ta jedyna, której komentarz z okładki pokryje się z treścią. I tym razem pokusa wygrała. Jednak nie żałuję swojej decyzji.

Bennie Rosato jest młodą prawniczką. Razem z byłym chłopakiem, Markiem, prowadzi kancelarię adwokacką, która przynosi coraz większe korzyści. Wszystko zaczyna się psuć kiedy pewnego wieczoru Mark informuje ją o swoich planach likwidacji firmy. Wydaje się, że gorzej być nie może, jednak następnego dnia Mark ginie z rąk niezidentyfikowanego mordercy, a głównym podejrzanym jest... sama Bennie. Fakty przemawiają przeciwko niej, a Bennie nie może przedstawić wiarygodnego alibi... Wkrótce sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, a morderca wciąż krąży na wolności. Młoda adwokat postanawia mimo przeciwności rozwiązać zagadkę śmierci Marka.

Z Lisą Scottoline spotykam się po raz pierwszy. Podczas krótkich oględzin dorobku literackiego autorki zdążyłam dowiedzieć się, iż wydane przez nią kryminały obracają się wśród prawników i sędziów. Książki o podobnej tematyce danej pisarki to m.in. "Krok w krok za Mary", "Córeczka tatusia", "Niegrzeczna dziewczynka". "Ocal mnie" oraz "Spójrz jeszcze raz" są alternatywą dla osób niezainteresowanych sferą prawa ;).

Czytając pierwszy rozdział "Czułego punktu" miałam ochotę odłożyć książkę na półkę, a opinia na temat sarkastycznego humoru stanowiła dla mnie swoisty żart. Postanowiłam jednak nie zrażać się i jak się okazało, był to dobry wybór. Lektura szybko mnie wciągnęła i przeczytałam ją w mgnieniu oka. Jeśli chodzi o humor to co prawda nie mogę zagwarantować salw śmiechu, jednak raz po raz pojawiały się zabawne uwagi i żarty sytuacyjne. Niektóre sytuacje wydawały się wręcz nieprawdopodobne, jednak jeśli spojrzałam na własną tendencję do pakowania się w kłopoty, nie trzeba było długo mnie zapewniać, że dana sytuacja mogła wydarzyć się na prawdę.

Historia opowiedziana jest z perspektywy Bennie i choć nie przepadam za narracją pierwszoosobową, w tym wypadku opowieść została bardzo dobrze poprowadzona.
Niestety mimo, że nie przewidywałam takiego zakończenia, nie wprawiło mnie ono w osłupienie. Oczekiwałam czegoś bardziej spektakularnego i poczułam się lekko zawiedziona.

"Czuły punkt" mogę polecić osobom, które szukają książki z akcją trzymającą w napięciu i mają ochotę na dłuższą lekturę. Lisa Scottoline zagłębia nas w świat pewnej siebie pani adwokat i wciąż podsyca czytelnika nowymi, szokującymi faktami.

środa, 22 lutego 2012

1# Filmowa środa - "Spadkobiercy"


Jako, że staram się być na bieżąco z wydarzeniami kulturalnymi, oglądam sporo filmów, a nazwiska aktorów czasami szybciej łączę z twarzą niż własnych znajomych, postanowiłam wprowadzić do bloga strefę filmową. W weekendy wstawiam recenzję, a w środku tygodnia zawsze mam ochotę żeby napisać nową notkę, jednak nie ma pomysłów. Dlatego dziś powstaje Filmowa środa. W każdą środę pojawi się wpis na temat ciekawego filmu,serialu czy aktora, który według mnie zasługuje na chwilę uwagi. Mam nadzieję, że pomysł się spodoba. Czekam na Wasze opinie ;).

Tytuł filmu : Spadkobiercy
Oryginalny tytuł : The Descendants
Gatunek : dramat, komedia
Reżyseria : Alexander Payne
W rolach głównych : George Clooney, Shailene Woodley, Amara Miller, Nick Krause
Data premiery : w Polsce - 17 luty 2012r., na świecie - 10 września 2011r.
Opis : Gdy jego żona trafia do szpitala po wypadku, wpływowy biznesmen z Hawajów musi zaopiekować się dwiema kilkunastoletnimi córkami, z którymi wcześniej niewiele go łączyło.
Moja ocena : 7/10 - dobry

Dzisiaj na warsztat biorę film pt. "Spadkobiercy", który aktualnie możecie oglądać w kinach. Owego biznesmena, Matta, gra sam George Clooney. Człowiek, którego życie do tej pory obracało się wokół pieniędzy. Nie interesował się domem rodzinnym, unikał rozmowy o problemach. Kiedy jego żona zapada w śpiączkę, nie może już ich odkładać. Musi uporać się z własnym życiem i zaopiekować dwiema córkami, które zdecydowanie nie są aniołkami.

Dla mnie największym przesłaniem "Spadkobierców" jest banalny, ale jakże prawdziwy cytat "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". Taka jest prawda. Odkładamy miłość na później, a później? Jest za późno. Zapominamy też o tym co mamy. Dążymy do bogactwa, którego nie wykorzystujemy. Zależy nam jedynie na gromadzeniu, na publicznej opinii. Ale przychodzi czas kiedy coś nas zatrzymuje. Pewne wydarzenie sprawia, że zaczynamy dostrzegać błąd jaki popełniliśmy. Ten film o tym mówi. Zdecydowanie warto go obejrzeć i zastanowić się nad własnym życiem zanim się wykolei, a my zatrzymamy się na pustym peronie. W filmie bywały momenty wzruszenia jak i śmiechu. Akcja nie należy do najszybszych, dlatego fani szybkiej akcji mogą się trochę nudzić.
Moją uwagę przykuła Shailene Woodley, grająca nastoletnią córkę Matta. Ładna dziewczyna przy odrobinie szczęścia i dużej ilości pracy zapowiada się na jedną z lepszych aktorek.
Film jest nominowany do 5 Oscarów i otrzymał 2 Złote Globy. Jest to ekranizacja książki o tym samym tytule.

Obejrzyj zwiastun

niedziela, 19 lutego 2012

Zjawiska paranormalne i morderstwa - "18 sekund"

Kiedy za oknem deszcz, a o niedawnym śniegu przypominają jedynie kałuże, nie pozostaje nic innego jak tylko schować się pod ciepłym kocem z gorącą herbatą z cytryną i obowiązkową lekturą. No i może jeszcze z ciasteczkiem albo pozostałym z czwartku pączkiem ;). U mnie w tej roli za chwilę wystąpią bananowo-miodowe babeczki i książka "Czuły punkt". A u Was?

18 sekund - George D. Shuman

Wierzę w to, że ludzie mogą w prezencie od stwórcy otrzymać jakiś niesamowity dar. Dar, który jest również przekleństwem. Dar, który wnosząc coś niezwykłego, zabiera inny, istotny element naszego życia.

Sherry Moore taki dar otrzymała. Dotykając ciała denata potrafi odczytać zapis z jego pamięci krótkotrwałej - osiemnaście ostatnich sekund jego życia. Co zaskakujące, jest niewidoma. Jednak we wspomnieniach zmarłych, kolory i obrazy ożywają. Sherry pomaga osobom prywatnym, a także policji w rozwiązywaniu spraw, które nie odnalazły swojego zakończenia.

Wbrew pozorom akcja książki pt. „18 sekund” nie kręci się głównie wokół Sherry i nie jest ona postacią pierwszoplanową. Bowiem historię tajemniczych morderstw w Wildwood poznajemy z perspektywy wielu bohaterów – m. In. porucznik Kelly O’Shaughnessy, mordercy Earl’a Sykes’a i innych postronnych osób, na przykład ofiar, które poznajemy na chwilę przed ich śmiercią.

Earl Sykes choć trafił do więzienia za spowodowanie wypadku na drodze, jest psychopatą, gwałcicielem i seryjnym mordercą kobiet. Po latach spędzonych w niewoli zostaje warunkowo wypuszczony. I nie ma zamiaru spoczywać na laurach. Wraca do gry.

W nadmorskiej miejscowości Wildwood znikają kolejne dziewczyny. I nie są to zwyczajne zaginięcia, kiedy ofiara „zapada się pod ziemię”. Sprawą kieruje świeżo upieczona pani porucznik. Jednak czy długo nią pozostanie, gdy nie każdy jest zadowolony z jej pracy, a z każdej strony nadciągają kłopoty?

Momentami brutalna i niesamowicie prawdziwa historia sprawia, że czytelnik niemal pochłania każdą stronę książki. George D. Shuman wykazał się lekkim piórem i znajomością tematu, którą zyskał dzięki dwudziestoletniej pracy w waszyngtońskiej policji. Wprowadzenie tylu postaci oraz narracja z ich perspektywy nie pozwala odbiorcy się nudzić. Akcja „18 sekund” to nie tylko szaleńczy bieg w poszukiwaniu mordercy. Czytelnik poznaje życie każdego bohatera, co umożliwia mu przyjęcie określonego nastawienia do danej osoby.

Moją sympatię zaskarbiła porucznik Kelly i uważam, że tak naprawdę to ona jest głównym bohaterem książki. Z tą silną, ale także wrażliwą kobietą, przeżywamy większą część historii.

Choć morderca jest nam znany od samego początku, lektura wcale nie jest przewidywalna. To czego dowiadujemy się podczas lektury, zaskakuje nie tylko bohaterów, ale także nas samych. Dzięki znajomości sprawcy zbrodni, zauważamy jak łatwo jest przejść tuż obok rozwiązania nie dostrzegając go i balansować na cienkiej granicy.

Choć co prawda, zakończenie było dla mnie zbyt piękne i nieprawdopodobne to jednak w pewnej kwestii Shuman zaskoczył mnie i dał poczucie spełnienia z przeczytanej powieści.

Książkę tę polecam nie tylko miłośnikom literatury kryminalnej. Znajdziemy w niej także wątek miłosny czy obyczajowy, a akcja zainteresuje każdego czytelnika.

Moja ocena : 4/6

niedziela, 12 lutego 2012

Kobieta na 2 krańcu świata

Zwykle zabieram się za nowy post w piątek lub sobotę. Tym razem tak nie było, ponieważ miałam parę innych spraw na głowie. Ale od tej chwili - nic mnie nie usprawiedliwi przy braku wpisu. Rozpoczynam ferie, a stosik książek wiernie czeka na półce. W tej kwestii nie zamierzam spoczywać na laurach ;). Postawiłam przed sobą też kilka innych celów, które zwykle odkładam w czasie pracowitego tygodnia. Powróciła moja wena twórcza i czerpię inspirację z wszelakich źródeł. Oprócz nadrobienia braków czytelniczych i filmowych, mam w planach wzięcia na warsztat pisarski nie tylko recenzji, ale także swoich zapisków, za które ciężko było mi się zabrać. A teraz wróciła mobilizacja, chęć i pomysły. I oby szybko nie zniknęły :).
Natomiast do tej recenzji - mimo, że pozytywnej - nie miałam zbyt wiele weny i nie mogłam się do niej zabrać . Więc wybaczcie mi jeśli wydaje Wam się naciągana czy sztuczna. Zaczęłam ją w piątek, a dzisiaj nie najlepiej szło mi jej zakończenie, a wiedziałam, że muszę to zrobić.

Kobieta na 2 krańcu świata - Martyna Wojciechowska

Podróże kształcą. Wiemy to nie od dziś. Pozwalają poznać nieodkryte lądy, zgłębić wiedzę, której nie da nam żaden podręcznik od geografii i nie nauczy żaden profesor. Jest jednak wiele powodów, które nie pozwalają nam od tak, spakować walizki i wyjechać – pieniądze, brak znajomości języka, zobowiązania... Na szczęście w dzisiejszych czasach dzięki licznym dokumentom i książkom podróżniczym możemy przenieść się w wymarzone miejsce. Rzecz jasna, to nie to samo, ale książka nie przygnieciona masą niezrozumiałych i niepotrzebnych słów, pisana zrozumiałym dla nas językiem może nieco przybliżyć odległy dla nas świat.

Martyna Wojciechowska to niezwykle charyzmatyczna dziennikarka i podróżniczka. Jest także redaktorką naczelną magazynów National Geographic Polska oraz National Geographic Traveler. Od 1998 roku związana z telewizją TVN, dla której zrealizowała trzy cykle reportaży Kobieta na krańcu świata. Na ich podstawie napisała dwie książki o tym samym tytule.

Kiedy pewnego popołudnia w moje ręce trafiła „Kobieta na 2 krańcu świata” niemal podskoczyłam z radości. Bowiem gdy druga seria programu „Kobieta...” dobiegła końca, a w księgarniach pojawiły się książki, bardzo pragnęłam ją przeczytać. Niestety, jak to w życiu bywa, nie złożyło się. Martwiłam się też, że publikacja okaże się wiernym odzwierciedleniem reportaży, powtórzeniem słowo w słowo. Jednak moje obawy się nie sprawdziły. Książka jest idealnym dopełnieniem programu telewizyjnego. Choć poznajemy te same wątki to wiele z wypowiedźi nie pada w wersji telewizyjnej, a zdjęcia nie powtarzają się.

Dzięki „Kobiecie...” odbywamy niezapomnianą podróż przez Azję i Afrykę. I nie jest to jedynie obraz afrykańskiej biedy czy japońskich samurajów, które znamy z telewizji. Czytając tę książkę możemy uświadomić sobie jak niewiele wiemy o świecie. Znamy go jedynie z ogólników. A naprawdę warto zagłębić się w ten świat i poznać ciekawe kultury.

Na początku mojej podróży odwiedziłam RPA, poznając charyzmatyczną hipopotamicę Jessikę mieszkającą w... domu ze swoimi opiekunami – Tonym i Shirley. Następnie wybrałam się do Tajlandii, gdzie spotkałam kobiety o długich, 30-centymetrowych szyjach – tamtejszy kanon piękna. Do Tanzanii poleciałam razem z Nayiomą Rae, afrykanką, która pokonała przeciwności losu i została jedną z niewielu kobiet pilotów. Tam też przyjrzałam się tajemnicom zbioru wysokiej jakości kawy arabiki, którą dzięki ciężko pracującym na plantacjach kobietom, możemy delektować się w domu. Widząc niewidomych etiopijczyków oraz uśmiechnięte dzieci żyjące w głodzie i ubóstwie zapadłam w melancholię. Spotkanie z Kimichie, japońską gejszą wprawiło mnie w zachwyt, a jednocześnie smutek wywołany prawdziwą stroną tego „zawodu”. Zaznajomiwszy się z Watanabe Kanae w najdroższym mieście świata – Tokio – zrozumiałam jak dziwaczny potrafi być świat. Małe orangutany na wyspie Borneo przywołały uśmiech, a także żal, przypominając o tym jak wyrodnie potrafią postępować ludzie. A cała podróż została zwieńczona kulisami powstawania reportaży i pożegnaniem z Martyną.

Kropkę nad „i” stawiają wspaniałe zdjęcia okraszające każdą historię. Nie potrafiłam nadziwić się ich idealnością. Są znakomitą puentą każdego reportażu. Przybliżają odczucia bohaterek książki, wyrażają emocje, których nie wyczytaliśmy z ich ust.

Jest tak wiele ciekawych informacji, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Ta książka otworzyła moje oczy. Na piękno świata i panujące w nim zło. A żeby je odkryć musicie sami sięgnąć po tę pozycję. Polecam ją fanom literatury podróżniczej, a także tym, którzy zwyczajnie chcą poznać większy kawałek świata niż swój mały kącik przy komputerze.

Moja ocena : 5/6

Aktualnie na kanale TVN, w soboty o godzinie 15:10, możecie zobaczyć drugi sezon "Kobiety na krańcu świata" i serdecznie zachęcam do obejrzenia. Sama z chęcią oglądam je po raz drugi. Za tydzień poznacie Kimichie i tajemnice japońskiej sztuki :).

piątek, 3 lutego 2012

Niesamowicie rozkoszne koty



Miewacie czasami tzw. zastój czytelniczy? Nie ma ochoty na żadną lekturę, brak czasu i inne wymówki pojawiają się zupełnie bez powodu. Przez ostatnie dwa tygodnie miałam taki okres i właśnie dlatego na półce "Teraz czytam" wciąż widnieje ta sama książka. Ale na szczęście ten czas już minął i zabieram się za cały stos ciekawej lektury. I mimo tej krótkiej przerwy, nie mogłam odpuścić cotygodniowego posta. Przygotowałam dla Was króciutką recenzję książki nietypowej.

Niesamowicie rozkoszne koty - Stuart i Linda Macfarlane
Koty. Odzwierciedlenie mocnego temperamentu i indywidualności.
Te wspaniałe czworonogi mają wiele twarzy. Jedne to leniwe kanapowce, inne - poszukiwacze przygód czy dystyngowane damy. Jednak jakie by nie były, zawsze są uparte, uwielbiają się wylegiwać i mimo pozornej nieufności, lubią przytulać się do swojego właściciela.
Parę miesięcy temu otrzymałam w prezencie książeczkę "Niesamowicie rozkoszne koty", do której nie trzeba było mnie przekonywać. Ta niewielkich rozmiarów lektura to zbiór zdjęć i tekstów o kotach. Choć ukazują one dość arogancki charakterek tych pupili, od razu zaskarbiają sympatię czytelnika. Teksty są szczere i zabawne, a zdjęcia dzielą się na śmieszne i chwytające za serce. Każdego dnia możemy zerknąć na którąś stronę książeczki i poprawić sobie humor na kilka następnych godzin. W zależności od czasu mamy do wyboru krótkie zdania, lub dłuższe cytaty. Ta książeczka to świetny prezent dla miłośnika kotów ;).


PS. Jak podoba Wam się nowy wystrój bloga?Wiem, jest dosyć jesienny, ale... dlaczego by nie poczuć słońca grzejącego w ostatnie letnie dni, gdy za oknem ponura,mroźna zima? :)