środa, 14 marca 2012

3# Filmowa środa


Tytuł : Noce w Rodanthe
Oryginalny tytuł : Nights in Rodanthe
Produkcja : Australia, USA
Reżyseria : George C. Wolfe
Scenariusz : Ann Peacock
Data premiery : 31 października 2008 (Polska) ; 26 września 2008 (świat)
Gatunek : melodramat
W rolach głównych : Richard Gere, Diane Lane
Opis : W filmie Nights w Rodanthe Diane Lane wciela się w rolę Adrienne Willis, która chcąc zerwać z pełnym chaosu życiem, znajduje schronienie w nadmorskim miasteczku Rodanthe na jednej z wysp u wybrzeża Karoliny Północnej, gdzie ma zająć się przez weekend gospodą znajomej. Ma nadzieję, że znajdzie tu spokój, którego tak bardzo jej potrzeba, by przemyśleć konflikty rozgrywające się w jej otoczeniu – z niewiernym mężem, który prosi ją o powrót do domu, i z córką, która podważa każdą jej decyzję. Niedługo po przybyciu Adrienne do Rodanthe, gdy w wiadomościach pojawiają się prognozy potężnego sztormu, w gospodzie pojawia się gość – dr Paul Flanner (Gere). Flanner – jedyny gość w gospodzie – wybrał się tu nie po to, by spędzić weekend, lecz by zmierzyć się z własnym kryzysem tożsamości. W miarę zbliżania się sztormu oboje szukają w sobie ukojenia i w jeden magiczny weekend nawiązują romans, który pozostanie na zawsze w ich pamięci.
Moja ocena : 7/10

Zapewne wiecie już, że Nicholas Sparks jest jednym z moich ulubionych powieściopisarzy. Co to ma wspólnego z filmem? Otóż od "Nocy w Rodanthe" rozpoczęłam przygodę z książkami tego autora. I właśnie ten film jest ekranizacją powieści Nicholasa Sparksa.
Byłam bardzo jej ciekawa. Pierwszym moim spostrzeżeniem był zaskakująco optymistyczny początek filmu, który zdecydowanie różnił się od wydarzeń przedstawionych w książce. Kolejna różnica to początkowa postawa głównego bohatera oraz zmiana zarysu fabuły. Jednak nie jest to minusem. Mimo wszystko adaptacja filmowa nie może być powtórzeniem każdego zdarzenia z książki. Wówczas całość stałaby się nudna.
W tym przypadku myślę, że lepiej znać treść książki. Ponieważ bez jej przeczytania nie zobaczycie miłości jaka połączyła bohaterów. Nie poznacie jej prawdziwości. Możecie uznać to za zwykły, przelotny romans i wyidealizowane uczucie. Uważam, że ten istotny element został przedstawiony zbyt zdawkowo. Ale nie należy do łatwych zadań przekazanie obrazem tego co ukazał pisarz. A tym bardziej Nicholas Sparks.
Choć znałam zakończenie, nie powstrzymało to potoku łez jaki wylałam na końcówce filmu. Dlatego serdecznie polecam Wam ten film, a biorąc pod uwagę to, że większość z Was jest tak jak ja "książkoholikiem" zachęcam do uprzedniego przeczytania książki.

***

Przypominam Wam o konkursie! I serdecznie dziękuję tym, którzy już się zgłosili :).

4 komentarze:

  1. Również oglądałam ten film i bardzo go mile wspominam. Polecam także ,,Ostatnią piosenkę'' Sparksa w wersji filmowej. Także jest świetna.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Sparksa nie znam... :/ Nawet "List w butelce" mi gdzieś umknął, i film, i książka. Muszę to kiedyś nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam jak do tej pory dwie książki Sparksa. Dobry pisarz, ale nie zachwyca mnie. Film raczej sobie odpuszczę. :) W ogóle nie lubię filmów. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. osobiście polecam również przeczytać książkę. moim zdaniem jest o wiele wiele lepsza i bardziej zawirowana. film jest strasznie nudny. jednakże pomimo wszystko, ta jedna scena... i tak wyciska łzy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń