niedziela, 12 lutego 2012

Kobieta na 2 krańcu świata

Zwykle zabieram się za nowy post w piątek lub sobotę. Tym razem tak nie było, ponieważ miałam parę innych spraw na głowie. Ale od tej chwili - nic mnie nie usprawiedliwi przy braku wpisu. Rozpoczynam ferie, a stosik książek wiernie czeka na półce. W tej kwestii nie zamierzam spoczywać na laurach ;). Postawiłam przed sobą też kilka innych celów, które zwykle odkładam w czasie pracowitego tygodnia. Powróciła moja wena twórcza i czerpię inspirację z wszelakich źródeł. Oprócz nadrobienia braków czytelniczych i filmowych, mam w planach wzięcia na warsztat pisarski nie tylko recenzji, ale także swoich zapisków, za które ciężko było mi się zabrać. A teraz wróciła mobilizacja, chęć i pomysły. I oby szybko nie zniknęły :).
Natomiast do tej recenzji - mimo, że pozytywnej - nie miałam zbyt wiele weny i nie mogłam się do niej zabrać . Więc wybaczcie mi jeśli wydaje Wam się naciągana czy sztuczna. Zaczęłam ją w piątek, a dzisiaj nie najlepiej szło mi jej zakończenie, a wiedziałam, że muszę to zrobić.

Kobieta na 2 krańcu świata - Martyna Wojciechowska

Podróże kształcą. Wiemy to nie od dziś. Pozwalają poznać nieodkryte lądy, zgłębić wiedzę, której nie da nam żaden podręcznik od geografii i nie nauczy żaden profesor. Jest jednak wiele powodów, które nie pozwalają nam od tak, spakować walizki i wyjechać – pieniądze, brak znajomości języka, zobowiązania... Na szczęście w dzisiejszych czasach dzięki licznym dokumentom i książkom podróżniczym możemy przenieść się w wymarzone miejsce. Rzecz jasna, to nie to samo, ale książka nie przygnieciona masą niezrozumiałych i niepotrzebnych słów, pisana zrozumiałym dla nas językiem może nieco przybliżyć odległy dla nas świat.

Martyna Wojciechowska to niezwykle charyzmatyczna dziennikarka i podróżniczka. Jest także redaktorką naczelną magazynów National Geographic Polska oraz National Geographic Traveler. Od 1998 roku związana z telewizją TVN, dla której zrealizowała trzy cykle reportaży Kobieta na krańcu świata. Na ich podstawie napisała dwie książki o tym samym tytule.

Kiedy pewnego popołudnia w moje ręce trafiła „Kobieta na 2 krańcu świata” niemal podskoczyłam z radości. Bowiem gdy druga seria programu „Kobieta...” dobiegła końca, a w księgarniach pojawiły się książki, bardzo pragnęłam ją przeczytać. Niestety, jak to w życiu bywa, nie złożyło się. Martwiłam się też, że publikacja okaże się wiernym odzwierciedleniem reportaży, powtórzeniem słowo w słowo. Jednak moje obawy się nie sprawdziły. Książka jest idealnym dopełnieniem programu telewizyjnego. Choć poznajemy te same wątki to wiele z wypowiedźi nie pada w wersji telewizyjnej, a zdjęcia nie powtarzają się.

Dzięki „Kobiecie...” odbywamy niezapomnianą podróż przez Azję i Afrykę. I nie jest to jedynie obraz afrykańskiej biedy czy japońskich samurajów, które znamy z telewizji. Czytając tę książkę możemy uświadomić sobie jak niewiele wiemy o świecie. Znamy go jedynie z ogólników. A naprawdę warto zagłębić się w ten świat i poznać ciekawe kultury.

Na początku mojej podróży odwiedziłam RPA, poznając charyzmatyczną hipopotamicę Jessikę mieszkającą w... domu ze swoimi opiekunami – Tonym i Shirley. Następnie wybrałam się do Tajlandii, gdzie spotkałam kobiety o długich, 30-centymetrowych szyjach – tamtejszy kanon piękna. Do Tanzanii poleciałam razem z Nayiomą Rae, afrykanką, która pokonała przeciwności losu i została jedną z niewielu kobiet pilotów. Tam też przyjrzałam się tajemnicom zbioru wysokiej jakości kawy arabiki, którą dzięki ciężko pracującym na plantacjach kobietom, możemy delektować się w domu. Widząc niewidomych etiopijczyków oraz uśmiechnięte dzieci żyjące w głodzie i ubóstwie zapadłam w melancholię. Spotkanie z Kimichie, japońską gejszą wprawiło mnie w zachwyt, a jednocześnie smutek wywołany prawdziwą stroną tego „zawodu”. Zaznajomiwszy się z Watanabe Kanae w najdroższym mieście świata – Tokio – zrozumiałam jak dziwaczny potrafi być świat. Małe orangutany na wyspie Borneo przywołały uśmiech, a także żal, przypominając o tym jak wyrodnie potrafią postępować ludzie. A cała podróż została zwieńczona kulisami powstawania reportaży i pożegnaniem z Martyną.

Kropkę nad „i” stawiają wspaniałe zdjęcia okraszające każdą historię. Nie potrafiłam nadziwić się ich idealnością. Są znakomitą puentą każdego reportażu. Przybliżają odczucia bohaterek książki, wyrażają emocje, których nie wyczytaliśmy z ich ust.

Jest tak wiele ciekawych informacji, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Ta książka otworzyła moje oczy. Na piękno świata i panujące w nim zło. A żeby je odkryć musicie sami sięgnąć po tę pozycję. Polecam ją fanom literatury podróżniczej, a także tym, którzy zwyczajnie chcą poznać większy kawałek świata niż swój mały kącik przy komputerze.

Moja ocena : 5/6

Aktualnie na kanale TVN, w soboty o godzinie 15:10, możecie zobaczyć drugi sezon "Kobiety na krańcu świata" i serdecznie zachęcam do obejrzenia. Sama z chęcią oglądam je po raz drugi. Za tydzień poznacie Kimichie i tajemnice japońskiej sztuki :).

6 komentarzy:

  1. Bardzo lubię Martynę Wojciechowską i jej książki. Mam nadzieję że tę kiedyś przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam książki podróżnicze m.in. właśnie autorstwa pani Wojciechowskiej. Opisywanej przez ciebie książki nie miałam jeszcze okazji czytać tak więc muszę to czym prędzej nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie miałam okazji czytam książek Martyny Wojciechowskiej. Może niedługo mi się uda? Zobaczymy.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam więc kciuki za postanowienia na ferie:)
    Co do książki, skończyłam ją (jak wiesz) niedawno. Moje odczucia były podobne do Twoich, choć jednak pewien niedosyt pozostał. Dlaczego?
    Uwielbiam książki podróżnicze, Cejrowski, Pawlikowska, "Moje Indie" Kreta itd. Z Wojciechowską do czynienia miałam raz - przy książce "Etiopia. Ale czat!" i była ona ciekawsza niż "Kobieta na krańcu świata". Zdecydowanie. Jednak i ta pozycja do złych nie należała. W końcu książki podróżnicze to jest coś;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na moim blogu recenzja pierwszej części tego cyklu zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachwyciły mnie książki podróżnicze Beaty Pawlikowskiej, tych od Martyny Wojciechowskiej jeszcze nie znam, ciekawa jestem, czy są równie dobre.

    OdpowiedzUsuń